Dzisiaj trochę ponarzekam. Jak zapewne wszyscy fani kultowej sagi "Gry o tron" wiedzą, był długi czas, gdy ciężko było "dostać" książkę z tej serii. Dopiero informacje o serialowej adaptacji książki spowodowały, że wydawnictwo "się obudziło" i zaczęło wznawiać kolejne tomy sagi. Co więcej! Nie tylko wznawiać! Fani serialu, wielbiciele książki - oczom waszym zaczęły się ukazywać filmowe (w zasadzie: serialowe :) ) wersje okładek.
Muszę przyznać, że nie znam nikogo, kto narzekałby na tę łaskę. Co więcej - moi znajomi, znajomi bloggerzy, jak i kompletnie nieznajomi ludzie, bardzo pozytywnie odbierali filmowe okładki. Jedynym powodem do narzekania był czas wydawania wznowień w nowym "looku". Książki pokazywały się niemal w jednym czasie z serialem, więc nie dało się mieć przeczytanej nowej, nie śmiganej, FILMOWEJ, książki :)
Niestety. Nadeszła wiekopomna chwila. Chwila, gdy szara bladość padła na oblicza szczęśliwych właścicieli książek w serialowych okładkach. Powiedziałbym - nadeszła Nawałnica Narzekania. Nie wiesz? Popatrz na grafiki poniżej i proszę, przemilczmy temat Nawałnicy mieczy, chwalebnej książki, której zawartość nijak się ma, w stosunku do wątpliwej urody okładki....